poniedziałek, 1 marca 2010

Ferie cz.2

Jesteśmy pasjonatami gier planszowych. Trochę nam się udało tą pasją zarazić dzieciaki.

Uwielbiamy grać w Osadników, Wsiąść do pociągu, Zooloretto czy Aqauretto.


Kiedyś zrobiłam Helence i Frankowi grę planszową po całym mieszkaniu. Oni byli pionkami a pola to były rozłożone po całym mieszkaniu kartki, były różne zadania i przeszkody. Trochę już nie pamiętam, bo było to już jakiś czas temu, jak jeszcze nie było Jagienki i Lidki :D


A ponieważ trochę musimy popracować nad tabliczką mnożenia (to Helenka) i dodawaniem (to Franek), więc wymyśliłam „ grę planszową” :




Każdy z nich miał swoją drogę do przejścia Helenka z zadaniami na mnożenie, Franek na dodawanie. Ruszali się o tyle pól ile wyrzucili kostką z tą różnicą, że od cyfr powyżej 3 odejmowaliśmy 3. To po to, żeby gra trwała dłużej ;)

Po odgadnięciu wyniku kartonik przekładali na drugą stronę, żeby sprawdzić czy odgadli poprawnie. Jeśli poprawnie - mogli to pole zająć, jeśli nie – musieli czekać do następnej kolejki.

Za wyrzucenie 6 dostawali narysowane na kartce uśmiech :-), który można było wykorzystać jako podpowiedź do obliczeń. Za błąd – pusta kartka.


Po drodze były, jak to nazwała Helenka, pola specjalne:

  • wioska indiańska: poruszali się co jedno pole ( więc można umieścić tu zadania, które sprawiają szczególną trudność), Wielki Wódz Indian za dobre obliczenia powiedział im również, że czeka ich przeprawa przez wodę i muszą zbudować kanu-canoe

  • woda z krokodylem: Poruszanie co jedno pole oczywiście w zbudowanej przez siebie łodzi:)

niektórzy zaatakowali krokodyla ;)

  • dżungla: poruszanie też co jedno pole, do tego Wielki Lew ostrzegł przed następną pułapką i kazał im zbudować most ( budowle robili z czego chcieli – jak widać jesteśmy również fanami lego duplo ;) )


  • została jeszcze lawa (smok dotarł do niej później ;) Przed wejściem na most należało rzucić kostką i tyle ile wypadło oczek odliczyć do tyłu kartki z zadaniami które ominęli po drodze i rozwiązać dodawanie lub mnożenie na które padło, jak już się obliczyło to można było wejść na most.


Zawodnicy na start (pionki mieli znaleźć sobie sami):
i do boju :)


Radochę mieliśmy ogromną.


Jednocześnie miałam przedsmak jak będzie wyglądała nasza edukacja: Lidka nie schodziła mi z rąk, Jagna co chwilę potrzebowała czegoś teraz i natychmiast ;)

W akcie rozpaczy Lidka dostała mazaki i na jakieś 15 minut miałam spokój, Jagna w tym czasie zajęła się budowaniem.

Pierwsza do mety dotarła Helenka i zażądała pucharu, a że akurat zostałam obdarowana przez Jagnę stosem lalek do ubrania i fotelem fryzjerskim do tychże lalek, to znalazł się puchar ;)


Potem jeszcze wpadliśmy na pomysł, że można dorobić pole z lodem z niedźwiedziami polarnymi i fokami :) A grę taką zrobić jeszcze na ortografię, albo rośliny i zwierzęta występujące na różnych obszarach: step, pustynia, góry itp. Pomysłów mamy mnóstwo :)


A największy komplement usłyszałam na drugi dzień, kiedy małżonek mój zapytał dzieci w jaką grę mają ochotę pograć?

Zgody chór odpowiedział: W mamy grę !!!

:D

3 komentarze:

  1. Post napisany o 6.20, nieźle;)
    Czy to będzie w złym tonie jeśli będę komentowała każdy post?:) Hmmm, jak sie pisze "każdy", przez samo "ż"? Czy ja oby nadaje się jako edukator?
    W taka gre to ja bym sama chciała zagrać, rewelacja! Czy na zamówienie zgudujecie mi taką planszę, bo podejrzewam, że w moim wykonaniu trwałoby to caaaały dzień:) A może zaprosicie nas na nią, mogę zrobic ciasto:)?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciasto to lepiej mi do osadników pasuje. A w sumie to PO osadnikach, co by kart nie ubadziewić ;P

    OdpowiedzUsuń
  3. Claris kochanie dla Ciebie wszystko ;)
    Ta 6.20 to ściema, coś jest nie tak z tym zegarkiem , a ja nie wiem jak to poprawić i czy w ogóle jest to możliwe :)
    A na edukatora domowego jak dla mnie nadajesz się idealnie !!
    No i khm khm, ciastem nie pogardzę ;)

    Romanie dobrze, że czuwasz :*

    OdpowiedzUsuń